Zatwierdzono reformę prawa autorskiego: co zmienia się dla użytkowników


Komisja Europejska zatwierdza też reformę prawa autorskiego. Teraz piłka jest w rękach poszczególnych stanów, które będą musiały ją zatwierdzić. Co to zmienia dla internautów?

W ciągu ostatnich tygodni i miesięcy Google (z YouTube i Google News), Wikipedia i jej założyciel oraz wiele innych osobistości ze świata sieci zajęło stanowisko. Parlament Europejski i Komisja Europejska nie osiągnęły jednak zamierzonych rezultatów: poszły dalej i ostatecznie zatwierdziły reformę prawa autorskiego.

Krytyka dotyczyła przede wszystkim dwóch artykułów: art. 11 ("Ochrona publikacji o charakterze dziennikarskim w przypadku wykorzystania cyfrowego") oraz art. 13 ("Korzystanie z chronionych treści przez dostawców usług społeczeństwa informacyjnego, którzy przechowują i udostępniają duże ilości utworów i innych materiałów umieszczanych przez użytkowników"). Ustawa, która została przyjęta przy sprzeciwie Włoch (oraz Szwecji, Finlandii, Polski, Holandii i Luksemburga), wprowadza szereg innowacji, które zdaniem wielu ograniczą wolność słowa i informacji w sieci.

Nowe europejskie prawo autorskie: co zmienia dla użytkowników

W najbliższym czasie europejska reforma prawa autorskiego ma niewielki wpływ na zwyczaje obywateli Starego Kontynentu. Teraz, kiedy została ona zatwierdzona przez najwyższe władze kontynentalne, będzie musiała zostać przeanalizowana przez poszczególne państwa, które mają do dyspozycji trochę czasu, zanim ją ratyfikują i przekształcą w prawo państwowe. Krótko mówiąc, może minąć od kilku miesięcy do kilku lat, zanim art. 11 i art. 13 zaczną obowiązywać również we Włoszech.

Po ratyfikacji na poziomie krajowym sytuacja może jednak ulec gwałtownej zmianie, a jeśli sprawdzą się przewidywania największych katastrofistów, sieć nie będzie już taka sama. Artykuł 11, na przykład, mógłby zmusić Google do zamknięcia Google News (chyba że zdecyduje się zapłacić różnym wydawcom) i zmienić sposób wyświetlania wyników wyszukiwania użytkowników.

Art. 13, z drugiej strony, mógłby doprowadzić do swego rodzaju cenzury prewencyjnej treści publikowanych przez użytkowników. Reforma prawa autorskiego w rzeczywistości stawia na równi zarówno tych, którzy publikują treści chronione prawem autorskim (naruszając tym samym prawa autorskie), jak i platformę, która je udostępnia. W przypadku odszkodowania platforma mogłaby zatem również zostać wezwana do wypłacenia odszkodowania posiadaczowi praw autorskich. Jeśli, na przykład, użytkownik umieści na YouTube film lub wideo wykonane przez inną osobę, platforma strumieniowego przesyłania wideo Google'a może zostać zmuszona do wypłacenia odszkodowania "oryginalnemu" autorowi. Biorąc pod uwagę, że na YouTube codziennie trafiają miliony potencjalnie niebezpiecznych filmów, platforma Big G może zostać zmuszona do poważnego ograniczenia ich przesyłania, przekształcając się w coś zupełnie innego niż to, co znamy obecnie.