Układ Słoneczny może być wyjątkiem we wszechświecie


Układ Słoneczny jest inny niż wszystkie: dziwność", którą przypisywaliśmy odległym egzoplanetom, może być naszą własną sprawą

Układ Słoneczny gości, o ile dziś wiemy, osiem planet: cztery małe planety skaliste, Merkury, Wenus, Ziemia i Mars, oraz cztery ogromne planety gazowe, które noszą nazwy Jowisz, Saturn, Uran i Neptun.

Wyszukiwanie jest wciąż na dla możliwej Planety 9. Nasz Układ Słoneczny zaczyna się jednak coraz bardziej różnić od innych: w miarę jak analizowane są kolejne układy słoneczne, naukowcy zdają się zgadzać co do jednego faktu. Te egzoplanety nazywane "kosmicznymi dziwactwami" są być może bardziej standardowe niż niektóre z planet krążących wokół Słońca.

Jak powstają układy słoneczne

Nie udało nam się jeszcze znaleźć układu słonecznego, który przypominałby nasz własny. Obecnie istnieje mnóstwo układów słonecznych poza naszą galaktyką, około 3600, ale nic nie przypomina tego, co dzieje się wokół Słońca.
Znaleziono gazowe olbrzymy o orbitach bardzo zbliżonych do swoich gwiazd, planety skaliste wielokrotnie większe od Ziemi i niemal każdą inną możliwą kombinację - z wyjątkiem tej, która tworzy nasz Układ Słoneczny.

To przyczyniło się do postawienia osobliwego pytania w społeczności naukowej: co, jeśli "kosmiczna dziwność" nie tkwi w cechach spotykanych poza galaktyką, ale w naszym własnym układzie?

Pierwsze podejrzenia sięgają lat 90. ubiegłego wieku, kiedy to odkryto pierwsze egzoplanety krążące wokół "normalnych" gwiazd, zwane gorącymi planetami Jowisza, krążące wokół swojej gwiazdy tak blisko, że rok trwa ledwie kilka godzin.

Zgodnie ze starożytnym modelem, według którego planety utrzymują niemal stabilne orbity od miejsca, w którym się formują, istnienie gazowych olbrzymów w pobliżu ich gwiazd nie miałoby sensu: ciepło spowodowałoby wyparowanie wszystkiego, co do tego społeczność naukowa nie ma wątpliwości. Problem można rozwiązać, przyjmując tzw. model nicejski, sformułowany w 2005 r.: gazowe olbrzymy mogły migrować na swoje najbardziej oddalone orbity z pozycji bardzo bliskich swoim gwiazdom.

Teoria migracji planet wyjaśniłaby ich położenie, a także powstawanie grup niebieskich, takich jak Trojany krążące wokół Jowisza i pasa Kuipera, a także wyjaśniłaby rozmiary Urana i Neptuna - zawsze uważanych za zbyt duże, by zajmować orbity tak odległe od Słońca. Mogli się tam dostać.
Hipoteza Wielkiego Zawrotu głosi, że po uformowaniu Jowisz migrowałby do wewnątrz układu, a następnie odwrócił kurs i skierował się na najbardziej oddalone orbity po schwytaniu Saturna w rezonans orbitalny. Migracja Jowisza i Saturna mogłaby wyjaśnić obecny "dziwny" kształt Układu Słonecznego.


Kosmiczne "dziwactwa"

Ale nawet model Wielkiego Zwrotu nie jest w stanie rozwiać wątpliwości co do pochodzenia i ewolucji naszego Układu Słonecznego. Na przykład, nie uzasadnia składu planet: według Stephena Mojzsisa z CRiO (Collaborative for Research in Origins), "jeśli Jowisz migrował do wewnątrz, to wszystko musiało się wymieszać, podczas gdy Ziemia i Mars mają zupełnie inny skład chemiczny".

Nie wspominając już o tym, że Układ Słoneczny jest jedynym ze wszystkich znanych układów, w którym nie ma półśrodków: są w nim małe planety skaliste i gazowe olbrzymy, ale ani jednego średniej wielkości ciała niebieskiego, jeśli nie liczyć hipotetycznej Planety 9.

Zważywszy na to, że same te "średnie" planety stanowią ponad połowę wszystkich znanych planet, jest dość dziwne, że w układzie gwiazdy Słońca nie ma ani jednej. Brak ten można by jeszcze tłumaczyć migracją Jowisza, która mogła "zakłócić" formowanie się super-Ziemi lub innych "średnich" planet.

Wydaje się coraz bardziej oczywiste, że "dziwność" przypisywana dotychczas egzotycznym egzoplanetom znajdowanym w głębi kosmosu jest natomiast przypisywana naszemu Układowi Słonecznemu, "kosmicznemu dziwactwu", którego śladów możemy szukać jedynie w innych układach słonecznych.